aby dzieci wyszły na ludzi
Józef Tischner był przekonany, że wychowują jedynie ci, którzy mają nadzieję. Podobną intuicję miał Jan Paweł II, kiedy mówił do młodzieży: „Wy jesteście przyszłością świata, wy jesteście nadzieją Kościoła”. To, co chcemy przekazać potomnym, zależy od tego, jaką przyszłość sami sobie wyobrażamy i z dnia na dzień tworzymy. Człowiekowi, który patrzy w przyszłość z nadzieją, nie straszne są błędy, jakie popełnia, bowiem ma świadomość, że wszystko można zacząć od początku. Dlatego pozwala on również innym na uczenie się na własnych pomyłkach. Nie chodzi przecież o to, by dzieci edukować wyłącznie na podstawie naszych własnych doświadczeń. Mówi się: Repetitio mater studiorum. Powtarzanie jest wprawdzie matką wiedzy, a w pewnej mierze także mądrości, ale jak każdej matce winna mu towarzyszyć świadomość, że w ręce wychowawcy złożony został jedyny w swoim rodzaju oryginał, a nie dubler. Pozwala mu on zatem na błądzenie, bo wie, że tylko w ten sposób latorośl osiągnie dojrzałość i wyda własne niepowtarzalne owoce.
Niewątpliwie wychowanie jest sztuką i dlatego trzeba do niego podchodzić z niemal artystyczną finezją. Nie chodzi tylko o to, by nie ukształtować pewnego siebie brutala bądź idiotę. Przed wychowawcą stoi żywy człowiek, który jak gąbka wsiąka to, co obserwuje. To zaczyna też kształtować jego sposób myślenia czy nastawienie do innych ludzi. Oczywiście nie każdy jest artystą. Różni też bywają wychowawcy, ale i nie wszyscy uczniowie są prymusami. Również przedsięwzięte starania i zabiegi nauczycielskie nie zawsze kończą się sukcesem. Szkoła przygotowuje czasem do życia w świecie, który nie istnieje. Może właśnie z powyższych racji warto się nad wychowaniem zastanawiać.
Drodzy Czytelnicy, w Waszych rękach numer poświęcony zagadnieniu, które szczególnie o tej porze roku jest aktualne i atrakcyjne. Żegna się w nim ks. Gabriel Pisarek SCJ, któremu wyrażam uznanie i wdzięczność za kilkanaście lat tworzenia „Czasu Serca” oraz redakcyjnej współpracy. Mam nadzieję, że lektura naszego dwumiesięcznika skłoni Was do wielu przemyśleń, a być może i praktycznych projektów. Chodzi przecież o sprawę niezwykle ważną. Jej największym osiągnięciem nie są przecież oświatowe certyfikaty, tylko dyplom, który zdobywa się, tworząc własne człowieczeństwo.